piątek, 25 stycznia 2013
przegląd prasy
Gazeta Wyborcza 24.01.2013
Od początku śledzę sprawę przebudowy ulicy Mogilskiej, a wcześniej wiele innych flagowych projektów krakowskiego magistratu. Projekt nowej Mogilskiej, proponowany przez Stowarzyszenie Przestrzeń-Ludzie-Miasto, jako "nierealny" nie jest (ani nigdy nie był) brany przez ZIKiT i wykonawcę pod uwagę. Zacząłem więc zastanawiać się DLACZEGO - pisze pan Marcin Romanowski.
Po chwili dotarło do mnie, że urzędnicy odpowiedzialni za wspomnianą inwestycję, podobnie jak za inwestycje poprzednie ("tramwaj na Ruczaj" albo "tramwaj na Płaszów", przy czym "tramwaj" to raczej wabik na unijne fundusze), zdają się być... niekompetentni. Po prostu.
Dlaczego? Patrząc na zrealizowane inwestycje krytycznym okiem, zauważymy, że zastosowano rozwiązania zwyczajnie przestarzałe. Szerokie wielopasmowe ulice przecinające śródmieście, estakady w centrum, ciągi ekranów akustycznych, pieszy zdegradowany do roli szczura przeciskającego się przez podziemne tunele albo czekającego 5 minut na łaskawe przejście przez ośmiopasmową drogę, rowerzysta jako intruz - to uznany w świecie pogląd. Uznany i powszechny. Tyle że... 40 lat temu.
Przecież przestrzenie "miejskie", jakie wyprodukował ZIKiT w Płaszowie czy Ruczaju, są dosłowną implementacją pradawnych już poglądów, według których miasto ma być rozlazłe, do centrum jeździć trzeba samochodami, a mieszkać daleko, w bloczkach, które "niech se stoją w zieleni". Prawda, tak dawniej uważano wszędzie - w zachodniej Europie, Stanach Zjednoczonych czy też ZSSR. Było, minęło. Czas zrewidował podobne poglądy, których skutkiem były miasta nieprzyjazne, zanieczyszczone, zakorkowane, wymarłe w wielu miejscach. Nie sprawdziło się. Trudno. Zdarza się. "Nasz błąd".
Od kilkunastu lat bowiem urbaniści, architekci, a za nimi urzędnicy w Niemczech, Francji, Holandii czy nawet Stanach Zjednoczonych tworzą przestrzenie będące całkowitym przeciwieństwem tego, co proponuje ZIKiT. Dlatego że nauczyli się na swoich błędach. Teraz miasta są zwarte, pełne szerokich chodników, ścieżek rowerowych, wolne od smogu (a to taki aktualny temat), pulsujące życiem, a nie warkotem silników samochodowych. I z wąskimi, zielonymi ulicami, przy których powstają tradycyjne kwartały z pierzejową zabudową. Czyli zupełnie inaczej niż w Krakowie (nie licząc może ulicy Pawiej; chyba wypadek przy pracy?).
Skoro więc krakowscy urzędnicy i planiści nadal widzą "szeroką, długą, prostą" "autostradę" a la lata 70. przez śródmieście Krakowa i w każdej dzielnicy, należy zadać sobie pytanie: czy operują współczesną wiedzą? Czy ich pomysły realizują odkrycia XXI wieku? Czy takie inwestycje jak ulice Grota-Roweckiego albo Kuklińskiego przybrały kształt, jaki miałyby analogiczne ulice inwestycje w Berlinie albo Sztokholmie? Czy może jednak ZIKiT nadal tkwi w roku 1975?
Marcin Romanowski
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz