środa, 30 stycznia 2013

przegląd prasy





Gazeta Krakowska 26.01.2013

Niedługo minie 40 lat, od kiedy nad rondem Mogilskim wyrósł szkieletor. Najwyższy w mieście (94 metry), niedokończony od 1975 r., wieżowiec zawdzięcza swą potoczną nazwę zwyczajnej szpetocie.

Stał się także symbolem absurdu i urzędniczego "nie da się". Kolejni właściciele nie mogą wciąż dokończyć budowy. A to wuzetki, a to pozwolenia, a to protesty...

Wdrapaliśmy się na szczyt wieżowca, by lepiej poznać tę fascynującą i przerażającą budowlę. Bo szkieletor nie tylko irytuje, ale również intryguje. Zainspirował m.in. Czesława Mozila, który nakręcił o nim teledysk, albo Łukasza Orbitowskiego, który o wieżowcu wspominał w książkach i opowiadaniach.

Ostatnio "zainspirował" też grupę młodych ludzi, którzy skoczyli ze szczytu ze spadochronami. Był to zresztą szczyt głupoty.

- Tu jest naprawdę niebezpiecznie - tłumaczy Adam Mikuliński, przedstawiciel właściciela budynku, firmy Verity Development i nasz przewodnik po szkieletorze. Wysłannicy "Gazety Krakowskiej" musieli podpisać papier, że wszystko na ich odpowiedzialność.

Tu dziura, tam dziura albo chwiejąca się balustrada, krzywo wylany beton, oblodzone podłoże... Oprowadzając nas, Mikuliński cały czas wskazywał palcem: tu proszę uważać, tego nie dotykać, tu nie stawać! Surowe wnętrza mogłyby posłużyć za scenografię mrocznego filmu, zwłaszcza że cały czas towarzyszyło nam złowieszcze wycie wichru. Na ostatnim, 24. piętrze mroczki przed oczami i przyspieszony oddech. Ale widok niepowtarzalny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz