piątek, 11 stycznia 2013
przegląd prasy
Gazeta Wyborcza 11.01.2013
Listy protestacyjne podpisane przez tysiące osób, manifestacje, wreszcie sesja rady miasta i pierwsze czytanie uchwał decydujących o być albo nie być 19 szkół przeznaczonych do likwidacji, wygaszania, łączenia... Radni wysłuchali argumentów za i przeciw i teraz mają trzy tygodnie na podjęcie decyzji, czy głosować za zamknięciem czy też ocaleniem placówki. Pierwszy akt dramatu zakończony.
Po przerwie feryjnej rozpocznie się drugi. Przewiduję, że urzędnikom nie uda się zrealizować swoich zamiarów. Radni już opowiadają, że sprzeciwią się większości likwidacji. Według nich kwota 5,7 mln zł w skali roku (tyle mają przynieść zmiany) nie jest warta wszczynania niepokoi społecznych. Trudno się z tym nie zgodzić. To koszt budowy zaledwie jednego porządnego boiska! Magistrat tłumaczy, że to prawie 6 mln zł więcej każdego roku, że mogą do tego dojść pieniądze z wynajmu budynków po zlikwidowanych szkołach. Wreszcie, że utrzymywanie szkół, po których hula wiatr, jest nie w porządku wobec podatników. Trzeba je zamknąć, nawet jeśli przyniesie to niewielkie oszczędności.
Radni tego nie słuchają. Ponieważ spodziewali się co najmniej 40 szkół do likwidacji, sprzeciwią się zamknięciu lub połączeniu tylko 19.
Jaki będzie epilog? W kolejnym roku wszystkie krakowskie szkoły będą miały bardzo małe budżety. Tak małe, że ich dyrektorzy będą zmuszeni zwalniać woźne, sekretarki, kucharki, zamykać stołówki... Co poczną ci, którzy szukając oszczędności, zrobili to już w zeszłym roku?
Wydatki na samą oświatę w Krakowie wynoszą 1,1 mld zł. Jesteśmy miastem, które najwięcej w Polsce dopłaca do subwencji oświatowej (ponad 400 mln zł). W ciągu ostatnich sześciu lat ubyło nam 16 tys. uczniów, za to nie ubyło szkół. Bez porządków w edukacyjnej mapie Krakowa się nie obędzie. Jestem ich wielką zwolenniczką. Jednak błędy, jakie popełniają urzędnicy, wytrącają mi z rąk argumenty, by stanąć po ich stronie. Przykłady?
Na liście szkół do zamknięcia znalazła się podstawówka nr 3 przy ul. Topolowej. Miasto planowało przenieść jej uczniów do podstawówki nr 38. Tyle że w szkole na ul. Topolowej są klasy integracyjne, a w nich ok. 40 dzieciaków z orzeczeniami do kształcenia specjalnego. Tymczasem SP nr 38 szkołą integracyjną nie jest. Zachodzę w głowę, jak urzędnicy pracujący miesiącami nad listą szkół do likwidacji mogli to przeoczyć! W środę prezydent wycofał się z pomysłu zamknięcia SP nr 3.
To jednak nie pierwszy taki przypadek. W ubiegłym roku urzędnicy chcieli np. zlikwidować podstawówkę nr 16, do której nieco wcześniej przenieśli... zlikwidowane przedszkole.
Takie historie rodzą pytanie, ile jeszcze błędów popełniono przy typowaniu placówek do zamknięcia, łączenia i wygaszania.
Samo wygaszanie szkół jest zresztą niewybaczalnym błędem. Bo czego można spodziewać się po szkole, która ma pracować tylko do czasu, aż opuszczą ją ostatni uczniowie? W taką placówkę się nie inwestuje. Nauczyciele tylko myślą, jak z niej czmychnąć do bardziej stabilnej pracy. - Czekają nas marazm, apatia, czarna dziura, śmierć przez uduszenie - mówi jednym tchem Beata Dorczak z przeznaczonego do wygaszenia Zespołu Szkół nr 8. Trudno się z nią nie zgodzić. Co ciekawe: wiceprezydent Anna Okońska-Walkowicz myśli podobnie. Wczoraj powiedziała mi, że propozycja wygaszania to wpływ radnych Platformy Obywatelskiej, którzy stoją na stanowisku, że takie rozwiązanie jest lepsze niż likwidacja, bo uczniom nie trzeba szukać nowej szkoły, a nauczyciele nie tracą pracy z dnia na dzień. Uległa im, licząc, że w zamian poprą jej reformę. Niepotrzebnie.
W 2014 r. czekają nas wybory. Nie mam złudzeń, że temat likwidacji szkół nie będzie poruszany.
Jeśli po tym czasie urzędnicy nie wyciągną wniosków z popełnionych błędów, krakowską oświatę czeka finansowa zapaść.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz