Gazeta Krakowska 27.01.2014
Plac przy ul. Bosackiej to budki z kebabami, obskurne stragany, popękane chodniki i pstrokate reklamy. Ten widok nijak nie licuje z zabytkowym otoczeniem, w jakim się znajduje. Dlatego właśnie PKP szuka inwestora, który kupi atrakcyjną, acz kłopotliwą działkę. I choć o przyszłości placu w dużej mierze zadecyduje nabywca, to już teraz PKP stawia mu kilka warunków.
Plac znajduje się na terenie objętym ochroną konserwatorską. Do rejestru zabytków wpisana jest unikatowa lokomotywownia z czasów kolei żelaznej, wieża ciśnień i budynek, w którym kiedyś mieściła się drukarnia kolejowa. Inwestor będzie musiał zadbać o odnowienie historycznych budynków. Wszystkie pomysły będą musiały uzyskać akceptację Jana Janczykowskiego, wojewódzkiego konserwatora zabytków.
- Myślę, że w tamtym rejonie powinien pojawić się parking - mówi konserwator.
- Dobrze, aby znalazły się tam obiekty usługowe dla podróżnych. Nie mam nic przeciwko funkcji biurowej. Przeznaczenie handlowe też jest dopuszczalne, ale w niedużym zakresie, bo doprowadziłoby to do paraliżu komunikacyjnego - tłumaczy. Cała koncepcja przedstawiona przez inwestora będzie musiała się wpisać w sąsiadującą architekturę. Będzie on zobowiązany przebudować także układ drogowy w rejonie ul. Bosackiej. Na wstępne koncepcje PKP czeka do końca marca br.
- Planujemy, że wybór ostatecznego inwestora i podpisanie umowy nastąpi do końca 2014 r. - mówi Bator. Paweł Hałat, ze stowarzyszenia Przestrzeń-Ludzie-Miasto jest ostrożny.
- Oby nie okazało się, że skończy się to podobnie jak po drugiej stronie dworca. Najpierw piękne projekty i zapewnienia, a powstała galeria. Trzeba pamiętać o mieszkańcach, zapytać o ich oczekiwania. Andrzej Wyżykowski, dawny architekt miasta uważa, że każdy plac musi mieć granice wytyczone szpalerem zieleni albo ścianami budynków.
- I te ściany muszą mieć odpowiednią jakość. Tu tego nie ma. Uporządkowania wymaga też sama nawierzchnia placu: ławki, kosze na śmieci, zieleńce - zauważa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz