Gazeta Krakowska 11.06.2014
Nowy dworzec podziemny PKP Kraków Główny, wybudowany za ponad 130 mln zł i oddany do użytku blisko cztery miesiące temu, miał być nie tylko nowoczesny, ale także wyjątkowo funkcjonalny. Okazuje się jednak, że pasażerowie mają spore problemy choćby ze znalezieniem... kas. Najgorzej mają jednak goście z zagranicy. Z paniami w okienkach nie sposób bowiem porozmawiać np. w języku angielskim.
- Niestety, nastąpiło odwrócenie wartości. Część dworcowa, która powinna być najważniejsza i najbardziej wyeksponowana, została zmarginalizowana na rzecz mnóstwa sklepów i drogerii - ubolewa architekt i urbanista prof. Witold Cęckiewicz. - Pierwsze, co powinno witać podróżnych, to kasy, informacja i przestronny hol, w którym można poczekać na pociąg. W Krakowie jest inaczej i sam czuję się w tym obiekcie zagubiony - dodaje prof. Cęckiewicz.
Podobne odczucia mają pasażerowie. I nic dziwnego.
Mniej więcej na środku części typowo dworcowej znajduje się tzw. wyspa informacyjna. To tu pasażerowie mieli otrzymywać wszystkie potrzebne rady i wskazówki. Problem w tym, że jest to "bezludna wyspa". Nikt bowiem na niej nie pracuje.
Dworca broni Piotr Gajewski, architekt, prof. Politechniki Krakowskiej. - Oczywiście można uznać, że jest mało wyeksponowany, że bez mapy czy przewodnika ciężko go znaleźć. Można też stwierdzić, że jest trochę za mały. Moim zdaniem, nie potrzeba nam już monumentalnych dworców z wielkimi pustymi holami - mówi Gajewski. - Uważam, że dworzec dobrze spełnia swoją funkcję. Jest węzłem, z którego można szybko dostać się na pociąg, tramwaj, autobus. Odnajduję się na nim bez problemu - zapewnia architekt. Innego zdania jest Jan Janczykowski, wojewódzki konserwator zabytków. - Na początku było mi ciężko odnaleźć się w tych podziemiach - przyznaje.
Katarzyna Mazurkiewicz, rzeczniczka spółki PKP SA, która odpowiada za dworzec, zapewnia, że analizowane są wszystkie uwagi dotyczące jego funkcjonowania. Jest więc szansa, że pojawią się czytelniejsze oznaczenia oraz więcej osób udzielających informacji. - Dążymy do zwiększenia zatrudnienia - mówi. Najważniejsze jest jednak to, aby w końcu na dworcu łatwiej było kupić bilet niż... bułkę czy lakier do paznokci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz