Dziennik Polski 20.05.2013
- Niemal każdego tygodnia dochodzą do nas informacje, że któryś grób na Rakowicach został zdewastowany przez złodziei. Tak dłużej być nie może! - bulwersuje się Mikołaj Kornecki, szef Obywatelskiego Komitetu Ratowania Krakowa, który co roku organizuje kwestę na odnowę zabytkowych mogił.
Nie chodzi tutaj jednak tylko o pieniądze. Okradanie grobów jest bolesne dla rodzin, które się nimi opiekują. Poza tym wiele z tych ozdób i figur ma wyjątkową wartość artystyczną i zabytkową. Liczą po sto i więcej lat.
- Cmentarz Rakowicki jest historyczną perełką Krakowa. Co z tego, że odtworzymy te rzeźby, skoro to już będą tylko nowe, zrekonstruowane dzieła - dodaje Mikołaj Kornecki.
Okradzione groby zauważają pracownicy cmentarza podczas porannego obchodu albo zgłaszają krewni pochowanych osób. Znikają krzyże, antaby (metalowe uchwyty), plakiety, medaliony, litery i inne ozdobne elementy wykonane z metalu. Najgłośniejszą kradzieżą w tym roku była dewastacja grobu Tadeusza Kantora. W styczniu wandale ukradli wykonane z brązu elementy rzeźby, która przedstawia chłopca czytającego w ławce książkę i nawiązuje do głośnego spektaklu "Umarła klasa". W ubiegłym roku zginął natomiast dzwoneczek z mogiły Piotra Skrzyneckiego.
Tomasz Piekarski, kierownik cmentarza Rakowickiego, zauważa całą serię takich zdarzeń. - W ostatnim czasie mieliśmy ponad 30 kradzieży. W poprzednich latach to były raczej sporadyczne przypadki, może po kilka w roku - szacuje Piekarski.
Policyjne statystyki podają jeszcze gorsze dane. Jak poinformował nas Michał Kondzior z zespołu prasowego małopolskiej policji, od początku roku odnotowano około 60 zgłoszeń. Okradzionych zostało aż 90 nagrobków.
- 25 spraw jest w toku, ale pozostałe zostały umorzone z powodu niewykrycia sprawców. Nie mamy żadnych świadków, nagrań. Do kradzieży dochodziło pod osłoną nocy - powiedział Michał Kondzior.
Zarząd Cmentarzy Komunalnych twierdzi, że robi wszystko, żeby zapobiec takim sytuacjom. Od prawie dwóch miesięcy przy bramach działa monitoring. W nocy Rakowice patroluje wynajęta firma ochroniarska. Są też wzmożone patrole straży miejskiej. A jednak złodzieje kradną dalej.
- To jest teren bardzo trudny do obserwacji. Po pierwsze, rozległy, bo cmentarz Rakowicki mierzy ponad 40 hektarów. Po drugie, porastają go stare, rozłożyste drzewa. Wysokie grobowce też wiele zasłaniają - mówi Tomasz Piekarski.
Przy furcie znajduje się portier, ale nie może zatrzymywać i rewidować przechodniów. Większość z nich opuszcza cmentarz z torbą lub plecakiem.
Kierownik Piekarski uważa, że największe pole do działania ma tutaj policja, choć przyznaje, iż śledztwo może być bardzo trudne.
- Nasilenie kradzieży nasuwa podejrzenie, że nie robią tego zwykli złomiarze, ale być może jakaś szajka działająca na zlecenie pseudokolekcjonera. Całkiem niedawno mieliśmy przecież bulwersującą sprawę kradzieży napisu z bramy w Auschwitz - przypomina Tomasz Piekarski.
Czasem policyjna obława przynosi skutek. W ubiegłym roku policjantom udało się złapać na gorącym uczynku złodzieja, który w krzakach starał się ukryć plecak z mosiężnymi krzyżami - w sumie 25 kilogramów kruszcu.
Zdaniem Mikołaja Korneckiego na Rakowicach powinna zostać zwiększona ochrona. - Monitoring przy bramach i jeden stróż to zdecydowanie za mało. Niezbędne jest też przeprowadzenie inwentaryzacji cmentarza - wskazuje szef OKRK.
Tomasz Piekarski nie jest jednak przekonany, czy rozszerzenie monitoringu jest dobrym pomysłem. - Nie tylko ze względu na małą widoczność na cmentarzu przez drzewa i wysokie grobowce, ale dlatego, że ludzie chcą tutaj pobyć w samotności. Modlą się, czasem płaczą. Mogą nie zgodzić się na więcej kamer - argumentuje.
Za okradanie grobów, a więc znieważanie miejsca pochówku, grozi wysoka kara - do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz