piątek, 9 marca 2012
przegląd prasy
Gazeta Wyborcza 9.03.2012
Grodzone osiedle, które do końca 2013 powstanie w centrum Krakowa przy ulicy Rakowickiej, ostatecznie pogrzebie nadzieje na realizację przynajmniej części marzeń o tak zwanym Nowym Mieście Tishmana. To bolesny przykład na to, co się dzieje, gdy brakuje miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego.
Ciepłe wizualizacje kreślone zgodnie ze starą szkołą rapidografami i barwione akwarelą przedstawiały poukładane równiutko jak klocki budynki z podcieniami dla pieszych, wielki miejski plac i szerokie zadaszone deptaki prowadzące do przestronnej hali dworcowej. Wszystko wzorowane na amerykańskich dworcach przesiadkowych. "Inwestycja określana mianem Nowego Miasta należy do największych projektów przebudowy śródmieścia dużego miasta w Europie. Dzięki niej zabytkowe centrum Krakowa zostanie powiększone o prawie 20-hektarowy teren w samym jego sercu" - taki podpis widniał pod wizualizacjami. Był rok 2003, a plany te należały do firmy Tishman Speyer Properties.
Od tamtego czasu teren zmienił się nie do poznania. Zamiast nowego miasta wyrosła jednak wielka galeria handlowa, a wszelkie przestrzenne zmiany zaszły tam na podstawie oderwanych od siebie decyzji, a nie zaplanowanego z góry scenariusza. Znany krakowski urbanista Stanisław Hager uważa, że to ewenement w skali Europy, by tak ważny teren w centrum lokalnej metropolii rozwijał się bez planu i jakiejkolwiek wizji przestrzennej.
Inny krakowski urbanista, Krzysztof Bień, podkreśla: - Galeria Krakowska, której bryła, zewnętrzny widok i rozwiązania urbanistyczne wokół niej skutecznie kompromitują środowisko urbanistów i architektów Krakowa, stała się nie tylko funkcjonalną przeszkodą miasta, ale także naraziła je na stratę natury estetycznej. Dworzec PKP projektowano tak, żeby przed podróżnymi wyjeżdżającymi z peronów windami na górną płytę parkingów otwierała się panorama Starego Miasta. Potem zbudowano Galerię Krakowską.
Jak widziała to firma Tishman Speyer Properties? Choć funkcje planowanych przez nią budynków również nastawione były na działalność usługowo-handlową, to jednak ich rozplanowanie wyraźnie wskazywało na śródmiejski charakter inwestycji. Ale przeciągające się w nieskończoność negocjacje z miastem wyczerpały cierpliwość Amerykanów. Zamiast planowanego bez lokalnych kompleksów Nowego Miasta powiązanego z dworcem kolejowym otrzymaliśmy - na początek bez dojazdu - eksterytorialny magazyn, pełen poukładanych sklepów, który po swoim otwarciu sparaliżował na wiele tygodni ruch samochodowy w tej części miasta. - Ten magazyn czynnie ignoruje sąsiedztwo dworca kolejowego, a podobno przyjeżdża do nas 9 mln turystów rocznie, i przypomina nam, jak biednym i kolonialnym jesteśmy krajem, skoro można u nas wyprawiać takie rzeczy - stwierdza bez ogródek krakowianista Konrad Myślik. W 2007 roku budynek otrzymał tytuł Archi-Szopy.
Zamiast nowoczesnego naziemnego dworca kolejowego czytelnie włączonego w komunikację miasta mamy powstającą z mozołem w piwnicach galerii handlowej halę dworcową i niedostępny Regionalny Dworzec Autobusowy - bez parkingu, pozbawiony możliwości chwilowego pozostawienia samochodu, do którego wejście prowadzi przez tunel (aby się do niego dostać z parkingu PKP, trzeba najpierw zejść na perony!). Jest też hotel, a właściwie wstrętny bliźniak o okropnej architekturze pozbawionej jakiegokolwiek polotu, który na tle ogólnej szpetoty razi podwójnie. Zresztą nadal czeka na otwarcie.
Na dopełnienie tej urbanistycznej katastrofy na powojskowym terenie położonym na wschód od ulicy Wita Stwosza, który od dawna wskazywano jako obszar właściwy dla lokalizacji ciekawej miejskiej zabudowy z placami i zielenią, powstanie... zamknięte osiedle. Deweloper buduje grodzoną i skoncentrowaną do wewnątrz enklawę w centrum Krakowa, której przestrzeń przeznaczona będzie wyłącznie dla jej mieszkańców. Tymczasem w okolicy stoją gmachy Uniwersytetu Ekonomicznego, Muzeum Armii Krajowej i Opery Krakowskiej. Sąsiadują z XIX-wiecznymi kamienicami, tworząc miejski krajobraz. Przy odrobinie fantazji mógł tam powstać dobry adres na mapie Krakowa.
Jeszcze przed rokiem przyszłość tego miejsca krakowscy architekci widzieli jako atrakcyjne centrum z budynkami o najwyższej jakości architektury, a także starannie zaprojektowane ulice, place oraz skwery. Władze miasta tłumaczą jednak, że nie mogą zabronić deweloperom grodzenia osiedli, ponieważ ci w sądach natychmiast uchylają takie zapisy, zasłaniając się prawem własności. Można jednak narzucić im stworzenie przestrzeni, która będzie dla mieszkańców miasta przyjazna.
Jak to, co zostało nam z marzeń o Nowym Mieście, ocenia dziś wiceprezydent do spraw rozwoju miasta Elżbieta Koterba? - Jest to bolesny przykład na to, co się dzieje, gdy nie ma miejscowych planów. Zła architektura rozsadziła tam przestrzeń, niewłaściwa urbanistyka pocięła ją na kawałki, a nadmiar funkcji komercyjnych przeładował. W konsekwencji nie ma tam już miasta - pointuje wiceprezydent. Podkreśla jednak, że dziś plany realizowane są sprawniej, a do 2014 roku już 60 procent powierzchni Krakowa ma być nimi pokryte. Szkoda, że tak późno.
Moim zdaniem... Na nasze nieszczęście wybudowano to nowe miasto w tej formie, która stoi i straszy. Gdyby pierwotny projekt został zrealizowany bylibyśmy dumni z tego, że mamy tak wspaniale zagospodarowaną przestrzeń w obrębie dworca. Pozostaje nam więc czekać... czekań i odliczać czas. Bo jak wiadomo nic nie trwa wiecznie. Stąd trzeba brać nadzieję, że za kilkanaście lat nowy inwestor stwierdzi, że bryła galerii jest stara i w jej miejscu postawi coś nowego, coś na miarę miasta Krakowa.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz