poniedziałek, 27 lutego 2012

przegląd prasy


Dziennik Polski 27.02.2012

Jeszcze nie wszystko jednak stracone, gdyż w naszym kraju wybuchła moda na ratowanie "świecących napisów" z dawnych lat. Czy dotrze ona także do Krakowa?

W najlepszym dla neonów okresie, czyli w latach 60. i 70. minionego wieku, niemal każdy sklep, kawiarnię, bibliotekę czy dom handlowy ozdabiały świecące litery. Najbardziej reprezentacyjne miejsca miasta spowijało do kilkuset metrów (sic!) rurek wypełnionych neonem i argonem. "Jubilatka", "Tkaniny", "Ciżemka", "Filatelistyka" czy hotele - przykłady można mnożyć.

Większość od dawna nie świeci. Znikają jeden po drugim, często razem z budynkami. Tak los mógł spotkać neon (a raczej jego pozostałości) ze słynnego baru "Smok" w okolicach krakowskiego Dworca Głównego. Resztki metalowej konstrukcji miały zostać zniszczone w 2004 roku, ponieważ napis "nie stanowi dobra kultury podlegającego ochronie". Wspólna komisja miasta i inwestora uznała, że emblemat reklamowy wiszący na barze znajduje się w bardzo złym stanie technicznym. W końcu magistratowi - pod wpływem opinii publicznej - udało się znaleźć firmę, która zdemontowała napis.

Problem w tym, że po kilku latach nikt nie jest w stanie nam powiedzieć, gdzie się teraz znajduje "Smok". Od kilku dni próbujemy bezskutecznie to ustalić. A tymczasem to jeden z najcenniejszych przykładów neonów krakowskich. Zaprojektował go Adam Marczyński, profesor krakowskiej ASP, związany z Grupą Krakowską.

Więcej szczęścia miał neon kina Wanda przy ul. Gertrudy, które przegrało rynkową walkę z multipleksami. Ponieważ fasada (wraz z napisem) uznana została za zabytek - neon przetrwał.

Do projektowania "mówiących świateł" zatrudniano znanych artystów, m.in. Tadeusza Gronowskiego czy Eryka Lipińskiego. Często łamali oni kanony, eksperymentowali z liternictwem. Świecący napis PZU miał wyrażać stabilność, a "Koleje Radzieckie" - ruch i szybkość. Stary neon hotelu Cracovia - napisany czcionką szeryfową, podobną do maszynowej - miał kojarzyć się z elegancją i nowoczesnością, a litery z napisu "Hotel Europejski" miały mieć w sobie posmak dawnego luksusu.

W kontekście historii napisu z baru "Smok" na ironię zakrawa fakt, że neony z czasów PRL-u przeżywają właśnie drugą młodość, która zaczęła się od... akcji artystycznej!

Paulina Ołowska w maju 2006 roku zorganizowała happening i odrestaurowała neon "Siatkarka", projekt znanego grafika Jana Mucharskiego z 1960 r. Później artystka odtworzyła na potrzeby wystawy w Kunsthaus w Grazu nieistniejące już "świecące napisy" Warszawy.

Z kolei niedawno w Bunkrze Sztuki, oglądaliśmy neon "Nowe życie" na wystawie "Nadzwyczaj (nie)udane dzieło" Elżbiety Jabłońskiej. To pochodzący z lat 70. napis znaleziony przez artystkę w podbydgoskiej wsi. Kiedyś świecił w... pegeerze.

- W latach 90. wszystko, co kojarzyło się z PRL-em, było skrzętnie niszczone - jako wstydliwy dowód podporządkowania się systemowi. Przez to doświadczenie wiele osób nie dostrzega, że w tamtych latach mieliśmy naprawdę dobre wzornictwo, nowoczesne. Neony są tego najlepszym przykładem - twierdzi Tomasz Fudala, kurator Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie, które do swoich zbiorów włączyło neon stołecznego kina Skarpa jako przykład wzornictwa lat 60. ubiegłego wieku.

Twórców nie krępowały żadne przestrzenne ograniczenia - świetliste napisy mogły mieć wysokość kilku pięter! Neony powstawały wraz architekturą budynków jako ich harmonijne uzupełnienie. - Dzisiaj zatraciliśmy respekt dla nadzoru architektonicznego nad miejską przestrzenią. Jesteśmy atakowani przez nachalne reklamy z każdej strony. I tu czegoś mogą nas nauczyć stare neony - zaznacza Tomasz Fudala.

1 komentarz: