czwartek, 9 lutego 2012

przegląd prasy


Gazeta Wyborcza 9.02.2012

- Mam nadzieję, że nie ma nam pani tego wszystkiego za złe - mówił sekretarz Wisławy Szymborskiej, tocząc wzrokiem po kilkutysięcznym tłumie, jaki zebrał się na cmentarzu Rakowickim w Krakowie podczas pogrzebu poetki.

Kraków, centrum miasta, godziny przedpołudniowe. Zmiany w ruchu drogowym wprowadzone zostały już z samego rana, o godzinie 11 służby zamykają ul. Rakowicką, przy której mieści się cmentarz. Termometry wskazują minus 11 stopni Celsjusza. Przy głównej bramie nekropolii staje autobus - ma pełnić funkcję ogrzewalni. Tuż obok telebim, specjalnie przygotowany dla tych, którym nie uda się podejść dostatecznie blisko. Ludzie zbierają się powoli, przystają przy naklejonej na szybie karawanu klepsydrze, robią zdjęcia telefonami. "Wisława Szymborska-Włodek. Laureatka Nagrody Nobla. Ur. 2 lipca 1923. Zm. 1 lutego 2012" - czytają na głos, nieco zdziwieni drugim nazwiskiem. Z mężem rozwiodła się przecież jeszcze w latach 50.

Anna Jędrych przyjechała specjalnie z Łodzi, gdzie uczy polskiego w gimnazjum: - Jej wiersze są z pozoru proste i oczywiste, a jednak bardzo głębokie. Podobają się nawet tym moim uczniom, którzy nie znoszą poezji. - To była wielka poetka, skoro czujemy się Polakami i mieliśmy szczęście żyć w jej czasach, nie mogło nas tu zabraknąć - mówi Karolina, studentka polonistyki. Przyciągnęła przyjaciela, który pisze z Szymborskiej pracę magisterską, ale zapodział się w tłumie. Tuż obok stoi pani Władysława, emerytka. - Niepowtarzalna postać, taka skromna - wzdycha. Janek Łapa, gimnazjalista, przestępuje z zimna z nogi na nogę: - Specjalnie zwolniłem się ze szkoły, by móc tu przyjść z mamą.

Tuż przed godziną 12 w kierunku ustawionego na środku podium zdecydowanym krokiem zmierza aktor Andrzej Seweryn, który ma poprowadzić uroczystość (zgonie z wolą zmarłej - o świeckim charakterze). Wita zebranych w samo południe. W tym samym czasie z wieży bazyliki Mariackiej na Rynku Głównym pierwszy trębacz Capelli Cracoviensis Marian Magiera zamiast hejnału zaczyna wygrywać "Nic dwa razy" - melodię, którą Andrzej Mundkowski napisał do wiersza Szymborskiej. Na cmentarzu tymczasem ludzi jest już osiem tysięcy.

Po kameralnej uroczystości w domu pożegnań pod scenę przemieszczają się teraz prezydent Bronisław Komorowski, premier Donald Tusk, marszałek Sejmu Ewa Kopacz, marszałek Senatu Bogdan Borusewicz, minister kultury Bogdan Zdrojewski. Żołnierze niosą wieńce i Order Orła Białego, którym poetka została odznaczona rok temu. Krystyna Krynicka idzie pod rękę z Julią Hartwig, przez tłum przedziera się Grzegorz Gauden, Wojciech Bonowicz przystaje z boku. Przyszli też Ewa Lipska, Adam Szostkiewicz, Henryk Woźniakowski, Tomasz Stańko, Urszula Kozioł, Barbara Toruńczyk, Marta Wyka i wiele innych postaci świata kultury.

- Z wielkim bólem i wielkim smutkiem żegnamy Wisławę Szymborską - rozpoczął uroczystości mistrz ceremonii, Andrzej Seweryn. - Żegnamy jedną z najświetniejszych postaci kultury, żegnamy Wisławę Szymborską, wielką damę poezji. Jej śmierć jest ogromną stratą dla nas wszystkich. Była osobą niezwykłej skromności i ciepła.

- Nie jest łatwo żegnać panią Wisławę Szymborską, poetkę, noblistkę, Damę Orderu Orła Białego. Nie jest łatwo, bo wiemy, że nie ceniła sobie oficjalności, że żałowała czasu na ceremonie. Że chciała mówić i uczyła nas, jak mówić jak zwykły człowiek - prosto, jasno, szczerze, nie kryjąc własnych uczuć i emocji - mówił prezydent Bronisław Komorowski. - Żegnamy poetkę pogodnej strony świata - zakończył.

- Wisława Szymborska nie była rodowitą krakowianką. Była krakowianką z miłości do tego miasta. Mimo zaszczytów, laurów, orderów nie wywyższała się. Chciałbym pożegnać ją w imieniu krakowian - mówił prezydent miasta Jacek Majchrowski.

Dalej głos zabiera zaprzyjaźniony z Szymborską poeta Adam Zagajewski: - Jak pożegnać kogoś, kogo długo znaliśmy i długo podziwialiśmy? Chciałoby się, żeby nikt nam nie przeszkadzał w smutku, chciałoby się milczeć. Ale przecież postulatem humanizmu nie jest milczenie, tylko mowa, język. Wisława Szymborska była humanistką. Przeżyła straszliwą wojnę, poznała dwa totalitaryzmy, ale nie wybrała milczenia. Wybrała taki sposób mówienia, który nigdy nie prowadził do gadulstwa, tylko do mądrości. Nawet w przemówieniu noblowskim, które było nieco za krótkie i musiało zostać uzupełnione lekturą wierszy. Była poetką dyskretną, ironiczną, czasami tragiczną. Ale to właśnie jest humanizm.

- Droga Pani Wisławo. Patrząc na to, co tu się dzieje, i słuchając tego, co tu się mówi, zastanawiam się, co by Pani powiedziała na to wszystko - rozpoczął Michał Rusinek, sekretarz noblistki. - Pewnie podejrzewałaby Pani, że ci wszyscy ludzie są tu przypadkowo, że tylko coś ich zatrzymało w drodze, na przykład, na jakiś ważny mecz. A może sparafrazowałaby Pani własny, ostatnio często cytowany wiersz i powiedziała z błyskiem w oku: "No, ksiądz istny Seweryn!". Mam nadzieję, że nie ma nam Pani tego wszystkiego za złe. Jest tu tylu ludzi, bliższych i dalszych przyjaciół, znajomych, nieznajomych, którzy - wiedząc o Pani niechęci do wielkich słów - nie odważyli się powiedzieć Pani wprost, jak bardzo są wdzięczni za Pani obecność, za Pani słowa - te poetyckie i te codzienne, za Pani poczucie humoru, za ciepłą i cierpka ironię oraz jedyny taki na świecie uśmiech. Dziękuję Pani teraz w ich imieniu i w swoim imieniu. Niedługo przed śmiercią mówiła Pani, że miała długie, dobre, ciekawe życie i szczęście do ludzi, do przyjaciół. Była Pani za to wdzięczna losowi i pogodzona z tym, co miało się stać. Ciekawe, co Pani teraz robi. Zakładała Pani, że w wersji pesymistycznej będzie Pani siedzieć gdzieś przy stoliczku i pisać dedykacje. A w wersji optymistycznej? No cóż, w niebie jest podobno Pani ulubiona Ella Fitzgerald, więc pewnie słucha jej Pani teraz, paląc papierosa i pijąc kawę. Ale równocześnie - na szczęście dla nas - wciąż może być Pani z nami. Zostawiła nam Pani sporo do czytania i sporo do myślenia. Dziękujemy, Pani Wisławo.

Kiedy Michał Rusinek kończy, z głośników zaczyna płynąć melodia "Black Coffee" Elli Fitzgerald, której Szymborska poświęciła wiersz "Ella w niebie" z ostatniego wydanego przed śmiercią tomiku. "Modliła się do Boga,/modliła gorąco,/żeby z niej zrobił/białą szczęśliwą dziewczynę./A jeśli już za późno na takie przemiany,/to chociaż, Panie Boże, spójrz ile ja ważę/i odejmij mi z tego przynajmniej połowę./Ale łaskawy Bóg powiedział Nie./Położył tylko rękę na jej sercu,/zajrzał do gardła, pogłaskał po głowie./A kiedy będzie już po wszystkim - dodał -/sprawisz mi radość przybywając do mnie,/pociecho moja czarna, rozśpiewana kłodo" - pisała o swej ulubionej śpiewaczce.

Zebrani przesuwają się powoli w stronę rodzinnego grobowca Szymborskiej, gdzie zgodnie z wolą poetki ma zostać złożona urna z jej prochami. Wszyscy milczą, nikt się nie przepycha. Po chwili, gdy na grobie złożone już zostają wieńce najważniejszych osobistości, służby zaczynają powoli dopuszczać do niego pozostałych zebranych. Ci przechodzą w spokoju i kierują się w stronę Alei Zasłużonych, gdzie przy specjalnie ustawionym zdjęciu poetki przygotowano więcej miejsca na kwiaty i znicze. Dopiero tu zaczynają się odzywać. Ktoś pyta o zapałki, ktoś wita znajomego.

Kilkadziesiąt minut później, gdy ludzie powoli opuszczają cmentarz, wciąż jeszcze słychać głos Elli Fitzgerald.

Wisława Szymborska zmarła 1 lutego w wieku 89 lat. "Spokojnie, we śnie, w swoim domu" - jak poinformował jej sekretarz Michał Rusinek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz