piątek, 16 grudnia 2011
przegląd prasy
Gazeta Krakowska 16.12.2011
Nie położyłem wielkich zasług w walce o unicestwienie słynnego krakowskiego szkieletora, jeden jeno epizod można by nazwać - a to i tak wymagałoby dużo dobrej woli - kombatanckim.
Robiąc kiedyś w radiu na jednorazowej i nieodpłatnej fusze eksperta od wszystkiego - zaprosili i kazali gadać, to gadałem, co wiedziałem - użyłem brawurowego porównania, że szkieletor w panoramie Krakowa wygląda równie ładnie jak świeca zatknięta w rzyć. I jest tak samo potrzebny. Poszło w eter, środowiska gejowskie nie protestowały, ale do radia już mnie potem nie zaprosili. Zdania jednak nie zmieniłem. Świeca w rzyci, nie chce być inaczej. No i mam do dziś tę nieskromną satysfakcję, że publicznie nikt nie nazwał tego lepiej ode mnie.
Od kilku dni nieco inaczej widzę jednak funkcję szkieletora. Jego szpetota odpycha nieustająco, lecz proponuję, aby już po wsze czasy stał w niezmienionej formie, będąc pomnikiem krakowskiego urzędnika i symbolem polityki miasta, od lat rujnującej otaczającą nas przestrzeń. Jego przewrotna dosłowność da wszystkim do myślenia. Z czasem spróbujemy go wpisać na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Ostatnie wydarzenia, gdy Sąd Administracyjny uchylił kolejną wadliwą "wuzetkę" inwestorom marzącym o zamianie żelbetowego truchła w mały Manhattan, nie dziwią, bo z niewydolnością organów miejskich już żyć się przyzwyczailiśmy. Zaskakuje coś innego - to, że gniew ludu, najwyraźniej ogłupiałego od patrzenia na szkieletora, nie skierował się w stronę niekompetentnych - a to ci nowina - urzędników, jeno w ekologa, który decyzję w sprawie warunków zabudowy zaskarżył. A że w konkurencji "sam przeciw wszystkim" zawsze trzymam kciuki za wojującego z tłumem rodzynka, toteż wyjścia nie mam, a nawet gdybym miał, tobym nie skorzystał.
Ekologa, Mariusza Waszkiewicza, trudno uznać w tej sprawie za Bogu ducha winnego, bo ponosi winę upierdliwości, czego jednak - żeby była jasność - za grzech nie uważam. Raczej za cnotę. Budząca powszechną niechęć upierdliwość ekologów uchroniła nas bowiem globalnie od niejednej katastrofy - nie tylko budowlanej. To tyle w sprawie ekologii, bo nie o nią tu chodzi.
Chęć zlinczowania Waszkiewicza budzi mój zdecydowany sprzeciw, bo jedyne co teraz zrobił, to pomógł zdiagnozować urzędniczy syfilis. Za to daje się ordery, a nie po twarzy. I każdy głos przeciwko niemu jest - w tym przypadku - głosem za podtrzymywaniem kiły.
Plwocinę wylewającą się nań z internetu można by zbyć milczeniem, ale zastanawiający był ton komentarzy w mediach. Krył się za nimi niewypowiedziany żal, że nie przymknięto oka na - co podkreślano z mocą - niewielkie błędy urzędników; choć tak naprawdę one wcale takie małe nie były. Ja twierdzę, że doskonale się stało, bo oczy na przepisy dotyczące zabudowy w Krakowie przymykane są stale, rzec można nawet, że często są w ogóle zamknięte. Nikt tu niczego nie kontroluje, przestrzeń zapełnia się w sposób chaotyczny, brzydki i nieodwracalny, a wszystkiego brakiem planu zagospodarowania - notorycznie torpedowanego przez rozmaite grupy interesów - wytłumaczyć się nie da.
Co tu dużo gadać, ekipa Jacka Majchrowskiego ma bardzo ciężką rękę do architektury. Najważniejszymi inwestycjami ostatnich lat: Galerią Krakowską, Operą, fontanną na Rynku, Sheratonem, Hiltonem i stadionem Wisły powinno się straszyć młodych projektantów. Ten ostatni przykład jest wręcz modelowy: tu nie ma pola do dyskusji, czy jest ładny czy nie, bo on wymyka się kategoriom piękna i brzydoty. Jest po prostu zły.
Dlatego od czegoś ratowanie krakowskiej architektury trzeba zacząć - najlepiej od pilnowania przepisów. To prawda, że nie wszystkie z nich są mądre i życiowe, a architekci mają w tym mieście pod górę. To jednak też jest wina władz, a nie ekologów. Szkieletora zostawmy więc sobie na pamiątkę starych, złych czasów. Ku przestrodze.
Moim zdaniem... Powyższy felieton Pana Przemka Franczaka jest tekstem obok którego nie da się przejść obojętnie. Zgadzam się z autorem, że kilka inwestycji jak np. opera, hotel Galaxy, fontanna na rynki i nieszczęsny stadion Wisły są lekko ujmując szpetną naroślą, pryszczem na pięknym licu miasta Krakowa. Nie mniej jednak "upierdliwość" ekoterrorysty, Mariusza Waszkiewicza przekracza wszelkie normy. Na swej długiej liście "dobrych uczynków" ma ratowanie dzikiego stawu dąbskiego przed jego rewitalizacją, blokowanie budowy szpitala CMUJ na ich własnych gruntach, stawianie veta przy budowie hali w Czyżynach itp. itd. Teraz do listy doszedł nieszczęsny szkieletor, a dzisiaj chęć powstrzymania Euro 2012 w Krakowie. Dlaczego? Bo lubi szczać na groby "rozwojowców" takich jak TY i JA.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz