Gazeta Krakowska 3.11.2011
Krakowianie z Grzegórzek domagają się rozszerzenia płatnej strefy parkowania. Od kiedy objęła ona Kazimierz oraz okolice Dworca Głównego, kierowcy przenieśli się parę ulic dalej, na Grzegórzki, i na samochody mieszkańców nie ma już miejsca.
- Dzień w dzień przychodzą do nas mieszkańcy z pretensjami - opowiada Małgorzata Ciemięga, przewodnicząca "dwójki".- Denerwują się, bo nie mają gdzie parkować, a kierowcy rozjeżdżają im zieleńce. Jacek Bartlewicz, rzecznik Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu, przypomina, że poprzednie rozszerzenie opiniowali pozytywnie. - Na ul. Bosackiej i Topolowej ludzie zostawiali auta, wsiadali do pociągów i jechali do Warszawy - mówi. - Wracali po kilku dniach. Płatna strefa wymusi rotację samochodów. Poza tym nikomu nie będzie się chciało zostawiać auta trzy kilometry od celu. Ale decyzję podejmą radni - dodaje.
Zdaniem Wojciecha Wojtowicza, przewodniczącego Komisji Infrastruktury Rady Miasta, rozszerzenie strefy nie rozwiąże problemu. - W każdej części miasta są urzędy, szkoły, hotele, zakłady pracy, do których ludzie przyjeżdżają - zauważa. - Ustanowimy strefę w jednym miejscu, to zaraz mieszkańcy sąsiedniej ulicy zwrócą się o to samo. Chyba że zrobimy strefę w całym mieście, ale to absurd. Nie sądzę, abyśmy znaleźli w radzie poparcie dla tego pomysłu. Budowa podziemnych parkingów to jedyne rozwiązanie - dodaje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz